• Autor:Ryszard Czarnecki

Ministerstwo Szalonych Kroków w Brukseli

Dodano:
Komisja Europejska, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay
"Biało-Czerwone" to barwy niezwyciężone || Gdy słynni szydercy z „Cyrku Monty Pythona” obwieszczali z  angielskim poczuciem humoru powołanie Ministerstwa Szalonych Kroków, wielu z nas śmiało się z tego do rozpuku i traktowało to jako świetny żart. Teraz śmiech zamarł mi na ustach.

Oto bowiem Komisja Europejska, a konkretnie komisarz Helena Dali z Malty przedstawiała oficjalne założenia, jak i co należy mówić, aby było to zgodne z unijną „polityczną poprawnością”. „Political correctness” ponad wszystko! Bez żadnych tam aluzji, ale tak mi się kojarzy..

To rzeczywiście da Europejczyków terapia szokowa: „okres świąteczny” zamiast „Bożego Narodzenia”! Zakaz używania słów „Pan i „Pani”! Nie można mówić „homoseksualista”. Ba, należy też ocenzurować imiona! Zwłaszcza te powszechnie kojarzone z chrześcijaństwem, jak Maria i Jan.

Gdyby ktoś pisał scenariusz w jaki sposób Unia ma stracić mizerne resztki swojego autorytetu, to właśnie powinien zaproponować to, co przedstawiła socjalistyczna komisarz z dość odleglej geograficznie od Europy, ale będącej częścią Europy politycznej – Malty. Oczywiście nie jest to żaden grom z jasnego nieba (upstrzonego żółtymi gwiazdkami). Mieliśmy już wcześniej skandaliczne wyroki sądów we Włoszech oraz decyzje samorządów w Wielkiej Brytanii, które pod wpływem bądź lokalnych muzułmanów bądź libertynów zdejmowały krzyże ze szkół bądź likwidowały Bożonarodzeniową szopkę. Właśnie po to, aby nie było „Bożego Narodzenia” – tylko „okres świąteczny”.

Cenzorskie praktyki UE

Pozbycie się krzyża było przedstawiane jako coś, co miało przynieść ulgę dla wyznawców islamu. Argument, że to cały czas jednak rosnąca, co prawda, ale mniejszość, jakoś nie był podzielany przez władze sądowe Republiki Włoskiej czy władze lokalne ze Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej.

Do tego doszły cenzorskie praktyki już na szczeblu UE, gdy w ciężkich bólach porodowych rodziła się tzw. „konstytucja europejska”, która potem zresztą okazała się psu na budę, nikomu niepotrzebna i po jej odrzuceniu w referendach we Francji i Holandii spoczęła tam, gdzie było jej miejsce czyli na śmietniku historii.

Jednak gdy nad nią pracowano, to pieczołowicie, z zacięciem komunistycznego cenzora, usuwano wszelkie próby nawiązania nawet już nie tyle do wartości chrześcijańskich, ale do chrześcijańskiego dziedzictwa w jej preambule. Słowem: negowano rzeczywistość historyczną.

Na szczęście chrześcijanie tym razem dali odpór i póki co podręcznik „politycznej poprawności” na chwilę schowano do szuflady. Zapewniam Państwa, że jeszcze wróci!


Źródło: DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...